Salve!

Witam Cię serdecznie i zapraszam do ponownych odwiedzin.

niedziela, 10 lipca 2011

Pieśń wieczorna

Wszystkie nasze dzienne sprawy
Przyjm litośnie, Boże prawy!
A gdy będziem zasypiali,
Niech Cię nawet sen nasz chwali.

Twoje oczy obrócone
Dzień i noc patrzą w tę stronę,
Gdzie niedołężność człowieka
Twojego ratunku czeka.

Odwracaj nocne przygody,
Od wszelakiej broń nas szkody,
Miej nas wiecznie w Twojej pieczy,
Stróżu i Sędzio człowieczy!
autor: Franciszek Karpiński

Wracam wieczorem do domu. Na tle liliowego zachodniego nieba moja przyjaciółka Lipa kiwa do mnie gałązkami. Idę w jej stronę. Głaszczę ciepły pień. Na północnym niebie potężne zwały ciemnych chmur wznoszą się tuż nad ziemią, wyglądają jak górskie zbocza. Na wschodzie Miasto zastanawia się, czy już czas układać się do snu. Na południowym niebie wisi mój braciszek Księżyc, już po pierwszej kwadrze, zmierza do pełni. Świeci tuż nad dachem mojego domu. Nocne owady zaczynają zbierać się gromadnie do nocnych lotów. Nad nimi krążą jaskółki, wysoko, na pogodę. Dziękuję ci piękny świecie. Dobranoc.

wtorek, 5 lipca 2011

Co za charrrakter!


„Bardzo wielu ludzi zapala się do pracy nad własnym charakterem, ale nie widząc namacalnych skutków zniechęca się do niej szybko i przerywa metodyczne samowychowanie. Trzeba więc zwrócić uwagę, że owe namacalne skutki widoczne się stają zazwyczaj dopiero po długim czasie. Na początku nie widać ich wcale, a bywa nawet, że mimo pracy pozornie cofamy się. Należy wówczas pamiętać, że cnota, zanim przejdzie do stanu kinetycznego, jest z reguły dość długo w stanie niejako potencjalnym. Jej napięcie rośnie jednak i może niezadługo da już wyniki na zewnątrz. Kto chce uzyskać pomyślny skutek, powinien więc pracować wytrwale dalej, nie przez parę tygodni albo miesięcy, ale przez lata. Wówczas zawsze okaże się, że pracować było warto. Natomiast praca szybko przerwana jest zazwyczaj niewiele warta, choćby ją prowadzono intensywnie.”
powyższy cytat i inne w tym wpisie pochodzą z: Dzieła zebrane. Etyka. Józef Bocheński. Wydawnictwo Philed. 1995

Bardzo sobie cenię „Podręcznik mądrości tego świata” ojca Józefa Marii Bocheńskiego. Jest dla mnie jak przewodnik ułatwiający poruszanie się w „tym” świecie.
Teraz studiuję Jego tom prac „Etyka”. Ostatnio najczęściej rozdział „O charakterze”; jest dla mnie ważny, czytam go wciąż i wciąż od nowa, mam pod ręką, z założonymi stronami. Podoba mi się pewna „staroświeckość” stylu, co nie oznacza, że treść jest staroświecka i „nie na czasie”. Ubolewam, że praca nad własnym charakterem, samowychowanie nie są teraz zbyt „trendy” i „dżezi”. Ubolewam, że nie zaczęłam pracy nad własnym charakterem 40 lat wcześniej ;). Może teraz cieszyłabym się już owocami samowychowania? A tak – mogę nie zdążyć. Postanowiłam jednak, że zdrowiej będzie dla mnie, jeśli spróbuję jednak coś z tym zrobić, może dzięki doświadczeniu życiowemu pójdzie mi szybciej? Ojciec Bocheński pisze:
„(...) doświadczenie uczy, że poza ludźmi ciężko chorymi nerwowo, każdy człowiek i w każdym położeniu może bardzo znacznie poprawić swój charakter przez samowychowanie, o ile pracuje nad tym poważnie i wytrwale (...)”.

Myślę, że na początek przyda mi się ćwiczenie cnoty umiarkowania, która „wnosi do uczuciowego życia człowieka powściągliwość i umiar w korzystaniu z przyjemności. Warto zauważyć, że zadaniem tych cnót nie jest ani zabicie zmysłów, ani stworzenie skłonności do zupełnego wyrzeczenia się wszelkiej przyjemności, ale właśnie wprowadzenie do tej dziedziny zgodnego z rozumem i prawem etycznym umiaru”.
Postanowiłam robić notatki z postępów.
Przekonuje mnie do podjęcia tej pracy twierdzenie ojca Bocheńskiego z rozdziału „O etyce”:
„Wyrzeczenie jest koniecznym warunkiem zadowolenia”.

Nie da się tego ukryć – jestem kociarą. I było tylko kwestią czasu, żeby na moim blogu pojawiła się jakaś wzmianka o kotach, wizerunek kota, czy choćby nawiązanie do „kociej” reklamy telewizyjnej. I wszystko jedno, czy blog byłby o gotowaniu, podróży na Marsa czy filozofii Kanta. W reklamie kociej karmy jest kot rudzielec, na moim zdjęciu jest jeden z kotów, z którymi teraz mieszkam (to ich terytorium) - mój bury Krzyś.